Obrodziło Waszymi komentarzami ostatnio, z czego bardzo się cieszę, gdyż - jak pod jednym z nich przed momentem napisałem - pisać to jedno, a mieć świadomość, że się jest czytanym to drugie. A oczekiwanie komentarzy i czytanie ich, można chyba porównać do uczucia, jakie pamiętam z dzieciństwa, gdy oczekiwałem na list. Taki prawdziwy, nie mailowy, papierowy list :-)
Pokrótce skomentowałem każdy ostatnio dodany przez Was komentarz, jednakże jeden z nich - anonimowy, dodany pod jednym z ostatnich postów - zabił mi niemałego ćwieka... Właśnie ten:
Panie Jakubie, nie znam Pana osobiście, a jednak jest Pan jednym z nielicznych, którzy doprowadzają mnie do łez wzruszenia. Dla Madzi życzenia 100 lat i powodzenia, oraz sukcesów w terapii. A Panu powiem, że powinien Pan pomyśleć o pisaniu jeszcze jednego bloga, takiego który zarabiałby na Madzię, na jej terapię. Proszę poczytać w sieci blogi osób, którzy na tym zarabiają. A może jakąś książkę? Z Pana talentem pieniądze znajdzie Pan na pewno. Dla Madzi. Pozdrawiam.
Kiedyś pisałem już, że gdyby Madzia była zdrowa niepisałbym tego bloga, lub pisał bloga o charakterze kulinarnym. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że są blogerzy, którzy zarabiają pisaniem w sieci. Ale nie oszukujmy się - to nie są blogi rodziców, opisujące zmagania swoich dzieci z chorobami, niepełnosprawnością. Jednakże poza tym, że musiałem się wyspecjalizować (choć pewnie to zbyt mocne słowo, ale wiecie o co mi chodzi) w dziedzinie autyzmu, to nie czuję się mocny w żadnym innym blogowym aspekcie. Nie przypuszczam więc, żeby moje starania o pozyskanie środków finansowych na leczenie Madzi poszły w tym kierunku.
A książka - hmm... Tu przyznaję, że moje myśli zatrzymały się na dłużej. Owszem - jeśli pisać to o zmaganiach Madzi z chorobą, choć właściwie czytacie to w blogu, po co więc książka.
Ale skoro pojawiła się propozycja, więc obojętnie obok niej nie przeszedłem. Chyba, że droga anonimowa autorko komentarza, lub ktoś z Was drodzy czytelnicy bloga pomożecie mi wskazać zagadnienie o czym chcielibyście poczytać. Tu, lub - kto wie - jesli pomysł będzie chwytliwy w innej, bardziej obszernej wersji. Jeżeli idea padnie, będzie dobra i jeżeli to ma pomoc Madzi, to nie zawaham się spróbować. Nie krepujcie się zatem - doradźcie coś.
PS. Dziękuję także za komentarze rodziców, którzy prowadzą blogi własnych, chorych dzieci. Cieszę się, że wchodzicie, czytacie, czy tak jak któreś z Was na swoim blogu napisało te blogi podglądam i z nich się uczę (tu m.in. odnośnik do bloga Madzi). To budujące. Życzę Wam moi drodzy siły, cierpliwości i wytrwałości w terapii Waszych pociech i w tych staraniach o to, by mieć za co rehabilitować. Przykre, że pomoc socjalna naszego kraju ogranicza się zaledwie do 620zł świadczenia pielęgnacyjnego i 153zł zasiłku pielęgnacyjnego, gdy koszta terapii nierzadko są dużo wyższe. Wiecie zatem, że musimy pisać - dla dobra naszych dzieciaków. Powodzenia!
Ja, jako regularna czytelniczka blogu (choć od niedawna), również uważam, że dobrym pomysłem jest próba pisania internetowego dziennika w celach marketingowych. I choć brzmi to może dziwacznie, to jednak są blogi, które powstają, by na nich zarabiać. Pan, Panie Jakubie i tak pisze o Madzi i dla Madzi, dlaczego więc nie pójść jeszcze dalej tą ścieżką, i spróbować w ten sposób zarobić dla Małej więcej pieniążków na terapię?:) Od poczytnego,marketingowego blogu chyba dużo łatwiej dojść do momentu, w którym będzie możliwość zamienienia wirtualnego blogu na rzeczywistą książkę. Ja bym taką kupiła:)
OdpowiedzUsuńA o czym pisać? Moim zdaniem, o tym co w sercu. O problemach. O radościach. O przebiegu terapii. O nowych sukcesach Madzi. Pisać tak, aby inni rodzice mogli się od Waszej wspaniałej trójki czegoś nauczyć!:)
Serdecznie pozdrawiam,
Magdalena
P.S Czy Madzia czuje się już lepiej?:)
Dziękuję za cenne rady. I za troskę o Madzię. Troszkę katar jeszcze przeszkadza naszej córeczce, ale jest już lepiej. Kto wie - może w poniedziałek wróci do przedszkola. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń