sobota, 27 października 2012

Jesiennie...

Mimo kolorowych liści, kasztanów, przestawiania czasu na zimowy (dłuższego spania) jesień to zdecydowanie najmniej przeze mnie lubiana pora roku. I ma to też przełożenie w pewnym sensie na nasze życie rodzinne. Madzia jesienią najczęściej choruje - ten tydzień (który to już raz od początku września?) znów przesiedziała w domu chora. Jazda autobusami i tramwajami na terapię behawioralna i do GCER-u w Gliwicach to jakaś masakra. Nie dość, że zimno, nierzadko deszczowo, to jeszcze powrót do domu - około godziny 17-18 - odbywa się już w ciemnościach...
W domu też po codziennej porcji masaży wibratorem logopedycznym i po ćwiczeniach mowy nadchodzi czas takiej trochę nudnej rutyny. Pora roku wybitnie nie nastraja do niczego. Wyjść na dwór nie sposób, po ćwiczeniach domowych nieraz włączamy po prostu bajkę, bo Madzia niemal na nic nie ma ochoty... Dorosłemu i zdrowemu nic się nie chce, a co dopiero choremu dziecku... Madzia też jakoś jesiennie jest bardziej rozdrażniona, ospała i często ma swoje humory...
Ale dzisiaj w tej pustce w głowie nagle mnie olśniło. Aniu - powiedziałem - zadzwoń do Tosi (Madzi kolezanka z marcowego turnusu w Rusinowicach) i umówmy się na Skypie. Zadziałało! Radość Madzi i Tosi  bezcenna. Tosia mówi, więc rozmawiała w towarzystwie mamy z Anią, ze mną a Madzia cieszyla się, uśmiechała, machała dłonią i rozsyłała buziaczki. Super niespodzianka i miłe wieczorne spotkanie. A teraz Madzia zadowolona i pozytywnie zaskoczona zasnęła...
Hmm następnym razem spróbujemy umówić się na Skypie z Alą - dziewczynką z wakacji, z którą Madzia bawiła się w lipcu nad morzem :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz